sobota, 9 lutego 2013

Chapter 15

Położyłam napoje na stoliku i nagle zabolało mnie u dołu brzucha. Z bólu upadłam na kolana, Niall do mnie podbiegł. Chwycił mnie.
- Laura ? Co się dzieje ? 
- Nic, nic. Zaraz mi przejdzie
- Zadzwonię po karetkę
- Nie Niall, proszę nie rób tego
- Dlaczego ? Martwię się o was
- Zaraz mi przejdzie - jąkałam się
- A jeśli to teraz ? - patrzyłam w jego oczy pełne zakłopotania
- Nie
- Jeśli nie przejdzie ci za 5 minut dzwonię na pogotowie
- Dobrze - pomógł mi usiąść na leżak. 
Usiadłam i oparłam się, Niall patrzył na mnie. Minęły 2 minuty a ja myślałam że nie wytrzymam na tym leżaku.
- Niall - zaciskałam zęby
- Tak ? - podszedł do mnie
- Dzwoń
- Jeszcze nie minęło 5 minut
- Niall dzwoń ! - wydarłam się
- Dobrze, dobrze, już nie krzycz, wszystko będzie w porządku - pobiegł po telefon, wykręcił numer na pogotowie i zadzwonił. 

- Będą za chwilę, mamy wejść do domu - Niall zabrał mnie na ręce a ja się tylko zwijałam z bólu.

Przyjechali. Przywieźli nosze, położyli mnie na nich  i zabrali do karetki, Niall wsiadł razem ze mną i trzymał mnie za rękę. Dojechaliśmy do szpitala, wewieźli mnie do środka. Zobaczyłam że jadą na porodówkę, wystraszyłam się i chciałam się upewnić. 
- Niall gdzie jedziemy ? - powiedziałam przez zaciśnięte zęby
- Czekaj, zaraz spytam 

- Przepraszam gdzie jedziemy ? 
- Na porodówkę - odpowiedział mężczyzna w białym fartuchu
- Dobrze 

- Na porodówkę - powiedział spokojnie - co ?  Na porodówkę - zaczął się wydzierać. Rozbawiło mnie to ale nie miałam siły się śmiać. Dojechaliśmy na to 9 piętro. Zawieźli mnie do sali, Niall został na korytarzu. 
- Chce pani aby osoba towarzysząca przy tym była ? 
- Tak, proszę ! 
Lekarz zawołał Niall'a, a on przyszedł i chwycił mnie za rękę. Okazało się że muszę rodzić, bo maluchy się pchają na świat. Przypięli mi pas na brzuch i gdy będzie skurcz kazali mi mocno przeć. Co 7-8 sekund lekarz krzyczał - ,,Przyj !". 

Udało się to, urodziłam dwa malutkie, śliczne stworzenia. Po wszystkim byłam taka szczęśliwa, cieszyłam się, w końcu mogłam się uśmiechnąć. Lekarz wyniósł moje dzieci i powiedział że mogę zobaczyć je za 3 godziny. Niall musiał wyjść, a ja musiałam siedzieć w tym cholernym pomieszczeniu przez 3 godziny, bez nikogo. Nie umiałam tam wytrzymać, każda minuta ciągła się niesamowicie długo. 

**3h później**

Jest, w końcu, otworzyli mi salę, przynieśli dzieci i położyli je w specjalnych ,,łóżeczkach''. Po tym wszedł Niall, miał na twarzy wielki uśmiech, podszedł do nich i się szeroko uśmiechnął (jeszcze bardziej), pomachał im.
- Niall głuptasie, co się tak cieszysz ?
- Właśnie dziś spełniło się moje marzenie
- Oj, chodź no tu do mnie - podszedł do mnie i mnie pocałował

Później przyszła pielęgniarka i dała mi i Niall'owi dziecko na ręce. To uczucie, było nieziemskie. Nakarmiłam je piersią. Pielęgniarka później pokazała mi jak dziecko mam myć w domu, a raczej dzieci. Pokazała mi też jak najłatwiej je ubrać, chociaż to zadanie mogła już sobie darować. Później przyszedł do mnie lekarz i powiedział mi że mogę wyjść już za 2 dni. Ucieszyłam się. 

Te dwa dni ciągnęły się bardzo długo, Niall spędzał ze mną każdą wolną chwilę i opiekował się ze mną naszymi maleństwami. Ale najlepsze było to, że już możemy wrócić do domu. Wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy. Po dojeździe do domu, Niall wyniósł moją torbę do góry, do pokoju, a ja zabrałam maleństwa i zaniosłam do łóżeczek. Na szczęście się nie obudziły więc mieliśmy z Niall'em chwilę dla siebie, chociaż musieliśmy też zważać na to że musi być cicho. Daliśmy radę, nie było tak źle. Bardzo martwiłam się swoją figurą, bo po porodzie to ona traci ten swój młodzieńczy blask. Jednak nie jest tak źle, z 3 miesiące się poćwiczy i będzie lepiej.

Poszłam się zapisać na siłownię, od dziś będę chodziła codziennie, mam zamiar biegać godzinę z jedną przerwą.


**2 miesiące później**

Moje, a raczej nasze dzieci są w pełni zdrowe, Niall świetnie się sprawuje w roli tatusia, a ja już dużo schudłam, a moja figura wydaje się, być piękniejsza. Ostatnio mieliśmy trudne noce, pobudki, płacze. Daliśmy radę, łatwo nie było, w dodatku z dwójką. Jesteśmy szczęśliwi, jako rodzina. Niall lubi się bawić z dziećmi.

**6 miesięcy później**

 Jesteśmy szczęśliwą rodziną. Nie powiem, bo dzieci dają nam w kość, ale jakoś dajemy radę. Dziś mamy iść z nimi na plac zabaw. Nie wiem czy to się zrealizuje, ale chyba damy radę. Najpierw to muszą się dzieci obudzić. Liam umie już mówić mama, a Julia już chodzi. Może nie perfekcyjnie, czasami się przewraca ale na szczęście nie płacze. Jeszcze nigdy się normalnie nie bawili, zawsze się biją, przy każdej okazji. Dajemy radę ich rozdzielić, już planowaliśmy kupić nowy dom i zrobić im osobne pokoje, ale jak na tą chwilę to nie jest tak źle, chociaż mogło by być lepiej.

- Laura kochanie ! - krzyczał Niall z dołu
- Tak ?
- Idziemy ?
- No czekaj, muszę ich ubrać, może byś mi tak pomógł ? Co ?
- No ok - wstał z kanapy i ruszył po schodach do mnie.
- Ty ubieraj Liam'a, a ja ubiorę Julie
- Ok, a co mam mu ubrać ?
- Ty jesteś tatusiem, a to jest twój synek więc sam mu wybierz
- Ale on tu ma same beznadziejne rzeczy, to nie w jego stylu
- Niall, to jest dziecko, nie panikuj, ubieraj.
- Nie, nie, nie ! To tak być nie może, zamiast na plac zabaw, jedziemy do galerii handlowej.
- Niall, oszalałeś ? One chcą się pobawić.
- Nie obchodzi mnie to, jedziemy do sklepu, ja chcę żeby mój syn wyglądał jak człowiek
- Skoro tak mówisz.
- Chodź. - zabrał Liam'a na ręce i poszliśmy.

**W galerii**

- Kochanie chodź tutaj - skręcił wózkiem do najdroższego sklepu z ubraniami, dla dzieci.
- Niall, to jest dziecko, nie musi mieć takich drogich ubrań
- Cena się nie liczy, tylko wygląd.
- No ok, to ja idę wybrać coś fajnego dla Julii - zabrałam małą na ręce i poszłam na dział dziewczęcy...

_________________
No i jak ? Teraz jakoś dziwnie bo weny nie mam, piszę co mi na myśl pierwsze przyjdzie. Jeśli chcecie mieć codziennie rozdziały lub co 2 dni to będę pisać bez weny. Chyba że dacie mi więcej 3 lub 4 ? To jak ? 1-2 czy 3-4 ? 

1 komentarz: